Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Kappa
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 8:32, 09 Kwi 2006 Temat postu: [Z] Kran |
|
|
Witam!
Czasem tak przyjdzie, że Wen człowieka kopnie i spać nie da. Tekst pisany pod ewidentnym wpływem Nilc. Jednocześnie jest moim małym świętem - dziś mija rok od mojego debiutu fanfikciarskiego. Cóż, tyle czasu spędziłam niezrzeszona, czas wreszcie zadeklarować suszarstwo... Pozdrawiam i życzę miłej lektury
Sem
KRAN
korekta: Susie
Dedykowane Innosowi, aby nigdy więcej nie mówił, że nikt mu nic nie dedykuje ;).
Odkręcił kran i włożył rękę pod lodowatą wodę. Syk, przekleństwo. Ale nie cofnął. Patrzył, jak zimny strumień leje się na poszarpane zębami przedramię, a różowe strużki spływają szybko do rur. Niska temperatura zmniejsza krwotok.
Więc tak to wygląda, jak ugryzie wilkołak? Gdyby Syriusz był wtedy w ludzkiej postaci, za miesiąc musiałby podzielić los Lupina w nieco inny sposób, niż tej nocy. Gdzieś pod czaszką kołatało się uparcie pytanie: A co będzie, jeśli to bujda, że animag nie może się zarazić likanotropią?. Zignorował je.
Więc tak wygląda Remus po przemianie? Ohydny, włochaty pysk, zęby jak sztylety, zwinne ruchy i przeraźliwe wycie. Nawet oczy miał inne. Nie ciepłe i spokojne, tylko groźne i pełne bólu. Lupin mówił, że transformacja to tak, jakby ktoś robił ci młotkiem z kości puzzle "Tysiąc kawałków", a potem je układał w zupełnie inny sposób. Black sam nie wiedział, czego spodziewał się wcześniej. Na pewno nie tego, co zobaczył. Chyba nie za bardzo uwierzył subtelnym sugestiom Lunatyka, że to nie będzie randez-vous z miłym kundelkiem o trochę ostrzejszych zębach. Zresztą, Remus nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje podczas pełni, rano nigdy niczego nie pamiętał. Bardzo chciał uwierzyć, że obecność przyjaciół mu pomoże, więc uwierzył.
Krew powoli przestawała płynąć, ale przedramię nadal wyglądało paskudnie. O piekącym barku wolał nie myśleć, i tak by go sam nie opatrzył, aż takim akrobatą nie był. Zdrową ręką odgarnął włosy z twarzy. Spojrzał w lustro, jakby szukając w sobie nowych psich cech, które podobno mogły się pojawić po pierwszych przemianach animagicznych. Ale nic się nie zmieniło. Nie upodabniasz się do zwierzęcia, w które się zmieniasz, tylko zmieniasz się w zwierzę, do którego jesteś podobny.
Mieli się świetnie bawić. Wszystko zaplanowane. Remus się ożywił, wydawało się, że oczekuje pełni z mniejszym niż zwykle lękiem. A trzej świeżo upieczeni animagowie byli podekscytowani jak trzynastolatka przed pierwszą randką. Wszystkich wyprowadzili w pole, znaleźli sposób na towarzyszenie Remusowi. A że niebezpieczny? Do odważnych świat należy!
Wilkołakowi łatwiej pokąsać psa, niż jelenia. Jim po prostu zastawiał się porożem. Syriusz walczył zębami i pazurami. Wiedzieli wcześniej, że prawdopodobnie będą musieli go unieruchomić, bo w pierwszej chwili może ich zaatakować. We dwóch? Co za problem? Lupin nigdy nie był silny, każdy z nich dałby radę w pojedynkę.
Wilkołak jest silny i oślepiony bólem oraz strachem. Oczywiście, przewidzieli, że może być z nim trudniej, niż z Lupinem w ludzkiej postaci. Ale kto normalny, patrząc na tego chudego, cherlawego, łagodnego chłopaczka, podejrzewał, że byłby w stanie powalić dwóch Huncwotów jednocześnie? Nawet w wilczej postaci? Walczyli z nim pół nocy. Psie "ja" Blacka bardzo szybko skoncentrowało się na taktyce: "a teraz nie daj się zagryźć". Remus byłby w stanie go zabić. Bez trudu. Zaskoczony szczeniak kontra drapieżnik. Tego nie przewidzieli.
Transformacja wygląda potwornie. Już do diabła z przesuwającymi się pod skórą kośćmi. Syriusz nie przypuszczał, że zwrot "cierpienie malujące się na twarzy" to nie zawsze literacka przenośnia. Lunatyk miał tak co miesiąc. Od ilu lat? Dziesięciu? Dwunastu? Teraz mieli po piętnaście, więc pewnie to trwa już bardzo długo.
Potem się uspokoił, przestał gryźć. Poznał ich, a może po prostu porządnie zmęczyli go walką. Oswajał się powoli z ich obecnością. Zabiegał im drogę, gdy nad ranem chcieli wyjść z Wrzeszczącej Chaty. Odepchnęli go, wybiegli, udało się. Wszystko zgodnie z planem, nikt ich nie złapał. Wszędzie pustki, był ledwie świt. Wiedzieli, że, minie sporo czasu zanim ktoś zacznie się kręcić po zamku, była sobota.
Wyjął zranioną rękę spod zimnego strumienia i zaczął ochlapywać sobie twarz wodą. Chaos w głowie był nie do ogarnięcia.
Przypieczętowali swój układ tą pełnią. Tak się umówili. Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz. Te słowa nabrały nowego znaczenia. Gdy Syriusz zobaczył Remusa - wilkołaka, zrozumiał, co będzie w przyszłości oznaczało "Łapa". Pies. Strażnik. Będzie strzegł jednocześnie Lupina i przed Lupinem. Będzie gryzł i da się pogryźć. A potem opatrzy rany i będzie szczerzył zęby w uśmiechu. Lunatyk tej nocy uspokoił się po starciu z Łapą.
Nauczą się z nim postępować. Będą chodzić do Lasu, urządzać dzikie wrzaski w Chacie, szaleć, bawić się. Przygoda. Będą kontrolowali wilkołaka na tyle, by nikomu nie zagroził. Z czasem wszystko przyjdzie. Dokładnie tak, jak planowali.
Syriusz zakręcił wodę i poprawił włosy. Ręka nadal krwawiła, ale nie miał jej czym przewiązać. Nie przygotowali opatrunków, nie przypuszczali, że będą potrzebne. Trudno, i tak ma okrwawioną koszulę, a w dormitorium na pewno znajdzie się chusteczka. Najlepiej z rodowym herbem, przy odrobinie szczęścia krew się nie spierze. Matka się wścieknie.
Trzeba będzie się tego wszystkiego nauczyć. Remus potrzebował ich podczas pełni, więc z nim byli. Skoro zdecydowali się raz, będą musieli być gotowi zawsze.
Postronny obserwator powiedziałby, że Lunatyk nie pasuje do pozostałych Huncwotów. Cichszy, spokojniejszy, niezbyt mściwy. W pierwszej klasie polubili go za uczynność i lojalność. Za to, że pomagał im, choć nie musiał. Potem zainteresowali się jego comiesięcznym znikaniem, zaczęli szperać, odkryli sekret Lupina. Gdy postanowili zrobić wszystko, by móc mu towarzyszyć podczas pełni, byli już zaprzyjaźnieni. Nie obywało się bez zgrzytów, nieporozumień czy kłótni, ale uważali się za przyjaciół. Co nie zmienia faktu, że nauka animagii była dla nich bardziej zabawą niż poświęceniem. Zabawą w podchody z nauczycielami, niebezpieczne eksperymenty, poczucie, że robią księżyc w konia... Sam Syriusz uwielbiał tę ich grę, którą prowadzili przez trzy lata. Oczywiście, lubił tego sympatycznego, wiecznie zmęczonego dziwaka, z którym dzielił dormitorium. Ale dopiero tej nocy zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co w zasadzie dla niego zrobił. I jak to się może skończyć. Byli Gryfonami. To zobowiązuje. Przeżyli razem tę pełnię. To łączy. Choćby Remus i Syriusz poszli różnymi ścieżkami, Łapa zawsze będzie pilnował Lunatyka.
Miesiąc później wyjął z kufra kupione wcześniej w Hogsmeade trzy rolki bandaża i położył na swoim łóżku, zanim wyszedł do Wrzeszczącej Chaty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ata
Vampire Council Member
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...
|
Wysłany: Nie 11:27, 09 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
*Siedzi*
*Zastanawia się*
*Opiera głowę na rękach*
Co tu, do cholery, napisać?
Na pewno jesteś już znudzona komentarzami, że "uau, jakie to cudowne! wsyztsko jest super i bezbłędnie! Semele, pisz dalej!", w końcu jesteś dość płodną pisarką, a swoje ficki dajesz na wielu forach. I naprawdę, chciałabym ci coś innego napisać. Nic nie pisać byłoby bezczelnością - twoje ficki domagają sie komentarzy, przemyśleń, są po prostu zbyt dobre, by przejść obok nich ot, tak, objoętnie, wstydem byłoby, żeby nie napisać, jak ten fick zadziałał na czytelnika.
A jak zadziałał? Aż sie zawstydziłam, że nie jestem taką przyjaciółką, że nie mam takich przyjaciół. Może nie zasługuję? Może. Może po prostu nie spotkałam osób, które byłyby zdolne do takich poświęceń? Też możliwe. Wątpię, by ktoś dla mnie co miesiąć dobrowolnie zgadzał se na zadawane sobie rany. Sama też bym sie pewnie na nie nie zgadzała. To takie... smutne. Jakby prawdziwa przyjaźń mogła istnieć tylko w książkach. A przecież tak nie ejst, prawda? Tylko ja mam takiego pecha, by nie mieć prawdziwych przyjaciół, by sama nie być prawdziwą przyjaciółką... Przynajmniej mam taką nadzieję. Ale... to aż przykre.
Semele, mam nadzieję, że znajdziesz w swojej głowie dość wyobraźni, by napisać swoją, własną, nie opartą na żadnych innych książkę. Powiadom nas wtedy, polecę do księgarni. Bo piszesz świetnie.
I na koniec ta nudna formułka, która jednak aż mi się wyrywa z klawiatury: Uau, to było cudowne. Wszystko jets super i bezbłędne. Pisz dalej, Semele!
I gratuluję. Przez ten rok napisałaś dużo naprawdę dobrych ficków. Życzę kolejnych Wenów, pomysłów i sukcesów - bo anpisanie takiego opowiadania jest sukcesem.
Ata
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kejtova
Sky
Dołączył: 03 Lis 2005
Posty: 4724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z niebiańskiej plaży
|
Wysłany: Nie 13:41, 09 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Ech, i co ja maluczka mam pisać, no co?
Że to było świetne, że miało klimat, że powala? Tak więc piszę: to było świetne, niesamowite, mało niesptykany klimat, powaliło mnie.
Czytając to czułam, że stoję obok Syruiusza, widzę zmarszczki na czole, widzę jego myśli kłębiące się w głowie.
Ata ma rację, to króciutkie opowiadanie wywiera silny wpływa na czytelniku. I też zmusiło mnie do refleksji nad własnymi przyjaźniami. Może o wniskach do jakich doszłam, nie będę tu pisała.
Gratuluję Semele.
Pozdrawiam
Kej P.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AshTray
Charłak
Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: skądkolwiek
|
Wysłany: Pon 15:54, 24 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Czytam coś Twojego chyba pierwszy raz...I...i nie wiem czy powinnam to skomentować, czy od razu zacząć bić pokłony...
Chyba zrobię to drugie.
Piękne...
Piękne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ostoja
Charłak
Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podlasie
|
Wysłany: Czw 23:52, 03 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się podobało. oryginalny pomysł. Fajne wykonanie.
Bohaterowie w twoim utworze byli wspaniali, wiedzieli, iż ryzykują, nawet swoje życie, ale byli odważni i lojalni. Nie opuścili przyjaciela w potrzebie. Dali nam tym samym wspaniały przykład. >>rozgląda się nieznacznie, sprawdza, czy nikt nie obserwuje i szybkim ruchem osusza policzek mokry od łez << Jak dobrze mieć przyjaciół.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karmelia
Duch
Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Legnica welcome to
|
Wysłany: Czw 22:33, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Po prostu śliczności... Tyle powiem. Podobało mi się, i to nawet nie dlatego, że uwielbiam Lupina ;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisa_
Kappa
Dołączył: 21 Paź 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: stąd ^^ <nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie>
|
Wysłany: Sob 17:46, 21 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Zastanawiam się dlaczego pod opowiadaniami tak świetnymi, jak to, jest tak mało postów odpowiadających...
Ata ma rację i jej rozważania pogrążyły i mnie. Czy tacy przycjaciele to tylko fikcja literacka, czy ktoś takich ma naprawdę? Według mnie bardzo trudno znaleść choćby jednego przyjaciela, tak wiernego i dobrego, jakiego chcielibyśmy mieć. Nie chodzi tu o chodzący ideał, ale o więź, którą coraz trudniej jest zbudować.
Miło tak porozważać przy taki pięknym tekście :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|