Pocałunki na Manhattanie

Ata

Acia ostatnio przeczytała kolejną książkę, zmuszajacą do myślenia (szok, nie?). Czytał ktoś "Pocałunki na Manhattanie" D. Schickera?

Znalazłam ją w pokoju dziewczyn obok mojego na obozie, widocznie zostawiła ją poprzednia lokatorka. Wzięłam do ręki, zaczęłam czytać - i już się nie oderwałam, dopóki nie przeczytałam.

Na samym początku myślałam, że to historie zupełnie nie powiązanych ze sobą ludzi, poza tym, że wszyscy mieszkali na Manhattanie. Dopiero w którymś z kolei rozdziale okazało się, że oni wszyscy powiązani są tym, że odwiedzają imprezy organizowane przez jednego z nich - szalonego milionera (z pozwoleniem na broń, nawiasem mówiąc). Wtedy wszystko zaczyna się jakoś składać w jedną całość...

Historia każdego z tych ludzi jest równocześnie zwykła i niezwykła - kobiety, która idzie na randkę z nieznanym facetem, mężczyzny, którego zawsze kąpie żona, człowieka, który chciałby być komikiem, uczennicy zakochanej w nauczycielu, milionera, który w dzieciństwie stracił brata w wesołym miasteczku i trzyma półnagie kobiety przed lustrem, by zobaczyły swoje własne piękno.
Książka świetna, choć chyba mało znana, nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Czytał ją ktoś?
Nie czytałam, ale postaram się to zdobyć. <zapisuje> Numer 83 - "Pocałunki na Manhattanie"...
Ha! Widzicie? A ja nie offtopuję :P
Nuna

Atuś

Orchidea

Mama dała mi do przecytania i na samym początku myślałam, że to totalna głupota, ale czytałam dalej i... po chwili nie mogłam się od niej oderwać :)
Podobało mi się, że autorowi udało uchwycić to jak ludzkie losy są ze sobą powiązane. A zakończenie totalnie mnie powaliło na kolana :)

Książka godna polecenia :)