Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Medea
Elf
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Zabrze
|
Wysłany: Śro 13:24, 05 Paź 2005 Temat postu: [Z] THE FROGFATHER: PROHIBICJA |
|
|
Dedykuję mojej ukochanej Wiedźmie Wielkopolskiej - Nasi.
Tekst pochodzi z pojedynku, który wygrałam walkowerem Roonila.
THE FROGFATHER: PROHIBICJA
— Tu panuje, oględnie mówiąc, skubana prohibicja — wyjaśnił konspiracyjnym szeptem Harry, mijając w pociągu do Hogwartu jakiegoś pierwszorocznego, który właśnie zjadał czekoladową żabę.
— Prohibicja?
Harry pokiwał głową.
— Od kiedy Dumbledore’a usunęli z kart w czekoladowych żabach, kategorycznie zakazał ich posiadania. Uważaj, żeby cię jakiś prefekt nie złapał, bo będzie źle.
— A dlaczego go usunęli?
— Marketing. — Chłopiec, Który Przeżył wzruszył obojętnie ramionami. — Zażądał wysokiej stawki za prawa do swojego wizerunku, a ostatnie badania OBOCu* wykazały, że karta z nim nie cieszy się już takim zainteresowaniem, jak kiedyś. Rynek przesycony.
Pierwszoroczniak pokiwał gorliwie głową na znak, że zrozumiał i rozglądając się podejrzliwie wokół, schował do kieszeni kartę z Paracelsusem.
— No nic, mały, idę. Miłego!
— Dość uciskania! Mamy swoje prawa! Musimy się bronić, walczyć o to, co ukochaliśmy! Tak, moi drodzy towarzysze, musimy być wierni naszym przekonaniom. Nie pozwólmy się tłamsić! Wytoczmy wojnę reżimowi, który nas objął! Bądźmy silni i zjednoczeni! Niech nas prowadzi nasza odwaga, nasza godność! Do boju!
Draco przechadzał się po dormitorium i z natchnieniem wygłaszał swoją przemowę. Co z tego, że za publiczność miał jedynie Crabbe’a i Goyle’a, do których docierało jedynie co trzecie słowo?
— Eee…
Po Goyle’u nie można było się spodziewać bardziej błyskotliwego komentarza.
— Co konkretnie masz na myśli? — zapytał Crabbe, drapiąc się po głowie. Jego mina nie była inna niż zwykle, ale z pewnością nie wyrażała zrozumienia. A przecież kto jak kto, ale oni dwaj uwielbiali czekoladowe żaby!
Draco opadł z rezygnacją na fotel. Otaczanie się idiotami miało pewne dobre strony, których jednak w tej chwili nie potrafił dostrzec.
— Ile to będzie w takim razie?
— Policzmy… Dziś cztery i ostatnio dwie…
— Ale tamte miały być gratis!
— Gratis, mój drogi, to były w zeszłym tygodniu. Teraz przyszła pora na płacenie. To będzie… galeon i siedem sykli.
— No dobrze, niech będzie.
Bycie dilerem czekoladowych żab w Hogwarcie to bardzo intratne zajęcie.
Młody, wysoki mężczyzna wszedł do ciemnego gabinetu, którego jedynym umeblowaniem było ogromnych rozmiarów mahoniowe biurko oraz wysoki fotel zwrócony w stronę okna. Pomieszczenie wypełnione było dymem o zapachu charakterystycznym dla drogich, przemycanych z Nibylandii cygar.
— Z czym przychodzisz? — Zza oparcia dobiegł go męski, nieco bełkotliwy głos.
— Przynoszę raport.
— Doskonale. Czekałem na niego.
Obrotowy fotel zaskrzypiał przeraźliwie.
— Don Filch. — Młodzieniec ukłonił się nisko.
Mężczyzna siedzący za biurkiem jedną ręką gładził burą sierść swojej chudej kotki o wypukłych, płonących oczach, w drugiej zaś trzymał cygaro.
— Mów, synu, jak idzie sprzedaż?
— Ty, mały. Chcesz kupić żabę? — Cichy szept dobiegł go nieopodal schodów.
— Żabę? Czekoladową?
— To coś równie dobrego, ale za rozsądną cenę. Podejdź, spójrz.
Kupił. Wyglądała całkiem smakowicie, a cena faktycznie była wyjątkowo niska. Może promocja?
Przyjrzał się drobnemu napisowi na opakowaniu. Wyrób czekoladopodobny.
— Jestem bardzo niezadowolony.
Don Filch na pierwszy rzut oka nie wydawał się szczególnie zły. Nigdy nie okazywał emocji, lecz gdyby spojrzenie mogło zabijać, posada dilera czekoladowych żab w Hogwarcie byłaby od paru minut wolna.
— Nadrobimy te czterdzieści procent. Nasi ludzie są już na tropie przemytnika tych tanich podróbek. Na pewno w ciągu paru dni ich dorwiemy i odpowiednio się z nimi policzymy.
Młody mężczyzna starał się mówić spokojnie, ale tak naprawdę był bardzo zdenerwowany. Don Filch nie lubił, gdy coś szło nie po jego myśli.
— Dobrze. Idź, Percy, rób, co do ciebie należy. I pamiętaj – nie zawiedź mnie, bo jeszcze nikt na tym dobrze nie wyszedł.
Percy skinął głową i wyszedł z gabinetu z mocnym postanowieniem, że najwyższy czas działać.
— Proszę, ja naprawdę nie mam tych pieniędzy, przysięgam!
— Problem w tym, że ci wierzę. A powinieneś je mieć.
— Ja… Ja zdobędę! Tak, zdobędę!
— Mam nadzieję. Masz trzy dni. A potem…
Niewidoczna szrama wykonana palcem dilera na jego własnej szyi była wystarczająco sugestywna.
Potrzebował tego. Czuł, że już dłużej nie wytrzyma. Coś rozsadzało go od środka. Nie mógł się na niczym skupić, ręce mu się trzęsły, wciąż było mu zimno. Ratunek przyszedł nagle i niespodziewanie, choć nie miał pieniędzy.
— Pierwsza na koszt firmy.
Wiedział, że narobi sobie tym kłopotów, ale w tamtej chwili mało go to obchodziło.
Trzy dni minęły szybko. Za szybko.
Za szybko, by zdobyć pieniądze.
Za szybko, by uwarzyć Eliksir Wielosokowy.
Za szybko, by uciec przed Percym.
Za szybko, by uniknąć spotkania z samym Don Filchem.
— Nie lubię, gdy się mnie oszukuje. Zwłaszcza, jeśli robi to stały klient, którego obdarzałem wyjątkowym zaufaniem. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Posłużysz jako przykład dla innych, którzy nie tylko nie płacą, ale też mnie zdradzają.
Wiedział, o czym mówią. Niepotrzebnie zgodził się przyjąć tę czekoladopodobną żabę. I kolejne dwie. Ale przecież był na głodzie!
— Tacy, jak ty nie rozumieją, ile wysiłku kosztowało mnie stworzenie kanałów przerzutowych od producentów czekoladowych żab do Hogwartu, ile musiałem poświęcić, żeby osiągnąć to, co osiągnąłem. Nie macie poszanowania dla pracy moich rąk. Nie po to budowałem całe to imperium, żebyś teraz ze mnie drwił. Albowiem pamiętaj, że zaatakowane imperium zawsze kontratakuje! Percy, pokaż koledze, co mam na myśli.
— Nie.
— Słucham?
— Dość tego! Już nie będę uczestniczył w tej farsie! Wszyscy dowiedzą się o twoim nielegalnym procederze!
— I ty, prefekcie, przeciwko mnie?
— Tak, jestem prefektem. — Percy dumnie wypiął pierś. — Nie pozwolę, żeby za czasów mojej służby działy się tu takie rzeczy!
— No i kto ci uwierzy, biedny głupcze, że ja, charłak i zwykły woźny, byłbym w stanie prowadzić nielegalny handel w czasach prohibicji!
— Nie martw się, wszystko nagrałem na różdżkę! Już nie umkniesz sprawiedliwości!
Przyjęcie z okazji powrotu kart z Dumbledorem, a co za tym idzie zniesienia prohibicji, było huczne i opływało w czekoladowe wyroby różnej maści.
— Nareszcie, nareszcie! — Podchmielony już nieco Malfoy obtańcowywał fontannę tryskającą zimnym kakao, trzymając za ręce Crabbe’a i Goyle’a.
— Cieszę się, że ta cała głupia sprawa z kartami i czekoladowymi żabami się skończyła — powiedziała Hermiona, przyglądając się krytycznie wyczynom Dracona. — Przynajmniej nie będziesz już musiał odwalać czarnej roboty dla Dumbledore’a.
— Czy ja wiem, czy była taka czarna? — stwierdził w zamyśleniu Harry. — Bycie dilerem czekoladopodobnych było całkiem fajne.
Tymczasem, pozbawiony przydomka „Don” i zamknięty w lochach Snape’a, Filch rozmyślał nad swoim marnym losem. Jak mógł tak dać się zwieść temu staremu egocentrykowi, który śmie się nazywać jego pracodawcą?! Jak mógł nie zauważyć, że konkurencja żab czekoladopodobnych była tylko zmyślną intrygą, która doprowadziła do upadku jego przemytniczego imperium?!
— A miało być tak pięknie… — westchnął, głaszcząc swoją ukochaną kotkę.
— Panie dyrektorze, jestem z firmy Czekoladowe Żaby i Spółka. Przyszedłem uregulować należność.
— Ach, tak, proszę, proszę dalej.
— Jak się panu podoba karta z pana wizerunkiem?
— Z tego, co widzę nie zmieniła się. No ale nic, najważniejsze, że znów wprowadzicie ją w obieg.
— Oczywiście, dla pana… pieniędzy wszystko.
— To ile się należy?
Nareszcie wszystko wróciło do normy.
* Ośrodek Badania Opinii Czarodziejskiej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ata
Vampire Council Member
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...
|
Wysłany: Nie 12:46, 09 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
śweitny ff xD. absurd na absurdzie i absurdem poganiał, normalnie prawie mogłabyś wejść w spółkę z Drogą Mad :P. heh, w pewnym momencie trochę się pogubiłam, ale to problem z moim prywatnym mózgiem, więc cóż xD... pomysł prohibicji czekoladowych żab i ich dilowania... xD bocho po prostu, no xD.
Atuś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Triss
Ningyo
Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ze Słońca
|
Wysłany: Nie 13:42, 16 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Ach, czego to ludzie nie wymyślą ;) Żeby Kruczki zajmowały się takimi rzeczami...
Don Filch teraz siedzi w pace z kotką? Powinni ich rozdzielić! Jeszcze mafia przeniknie z lochu do zamku! Co macie na swoje usprawiedliwienie??
Prohibicja - świetna jest ta piosenka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
maqda
Mugol
Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 16:36, 08 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
hahhah :) świetne :D jak to czytałam to caly czas śmaiałam się pod nosem :) no i jaki oryyginalny temat hihihi :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annie
Masażystka
Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:18, 09 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Hmm...
Piękne, Harry jako dealer, pomysł niecodzienny, i Dumbl jako prowokator. Coś nowego, odświeżającego. Czytałam na Mirriel, ale nie miałam czasu skomentować ( w pracy trzeba się kryć) Medea - naprawdę dobrze piszesz, rób tak dalej. A na bloga poproszę szablon! (sorry za offtop)
No, i oczywiście Don Filch, niecodzienny charłak. Szkoda, ze tak mało jest fików o nim.
Wydrukowałam i dołączyłam do kolekcji ( ok. 20 segregatorów). Podobało mi się, naprawdę.
Pozdrawiam
A.
pi.es. Jak jesteś z Zabrza, chętnie poznam Cię osobiście. Lubię poznawać ludzi o podobnych zaiteresowaniach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Idril Celebrindal
Charłak
Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 19:41, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Wrednie przeklejone z Mirriel, ale co tam...
Przecudowne! Powiedz mi, gdzie się rodzą takie pomysły, to zaraz wsiadam w pociąg. Może i mnie coś skapnie. Don Filch sprawił, że dostałam napadu obłąkańczego chichotu, a diler czekoladopodobnych zwalił mnie z nóg. Podniosłam się więc z trudem, żeby napisać ten komentarz. Mnóstwo perełek (przemowa Dracona, tekst o kontratakującym imperium, natychmiastowe skojarzenia z Don Vito Corleone), bardzo dobry styl i brak błędów sprawiają, że to opowiadanie zapamiętam na długo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karmelia
Duch
Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Legnica welcome to
|
Wysłany: Czw 21:47, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | — Don Filch. — Młodzieniec ukłonił się nisko. |
Przy tym kawałku zaczęłam głośno rechotać :) Tylko pomyślnym zrządzeniem losu nie miałam akurat w ustach herbaty - i dzięki Bogu, , bo monitor i klawiatura skończyłyby marnie ;) Pomysł świeży, masa boskich cytatów, lekkie pióro, oraz - co mnie ujęło - pięknie opisany cały proces powstawania czarnego rynku ;D Skąd u Ciebie taka wiedza, hm? :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|