Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Medea
Elf
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Zabrze
|
Wysłany: Nie 23:34, 21 Sie 2005 Temat postu: [Z] Czerwono-żółty szalik |
|
|
Za betę dziękuję Nash.
Wysoki mężczyzna o rudych włosach szedł powoli przez miasto, rozglądając się bacznie. Wyraźnie czegoś szukał. Czegoś, a raczej kogoś, bowiem jego zmęczona twarz rozpromieniła się nieco, gdy dostrzegł w tłumie młodą kobietę ze strzechą brązowych, rozwichrzonych włosów. Podszedł do niej i uśmiechnął się lekko.
Oboje ruszyli w najwyraźniej doskonale sobie znanym kierunku.
Oboje wyglądali na młodych, ale doświadczonych przez życie na tyle dotkliwie, że odcisnęło to piętno na ich twarzach.
Oboje otuleni byli czerwono-żółtymi szalami charakterystycznymi dla należących do Gryffindoru uczniów Hogwartu, choć był środek lata, a oni sami ukończyli już szkołę.
Oboje wymownie milczeli.
Niespiesznym krokiem przemierzali miasto. Mijali pędzących przed siebie ludzi, którzy nawet ich nie zauważali.
W końcu mężczyzna i kobieta dotarli do starego, zdewastowanego domu handlowego. Zatrzymali się przed jego wystawą, na której stał podniszczony manekin reklamujący zieloną, nylonową sukienkę.
O ile dotąd postronnemu obserwatorowi wydawali się zupełnie normalnymi ludźmi, o tyle w momencie, gdy odezwali się do manekina i przeszli przez wystawową szybę, każdy, nawet największy mugol, zorientowałby się, że nie są wcale tacy zwykli.
Oboje byli przecież czarodziejami.
Znaleźli się w ogromnej i zatłoczonej recepcji szpitala świętego Munga. Ominęli siedzącą za biurkiem czarownicę, która znudzonym głosem udzielała pacjentom instrukcji, gdzie mają się udać. Weszli schodami na czwartą kondygnację budynku.
URAZY POZAKLĘCIOWE – głosił napis nad podwójnymi drzwiami. Mężczyzna nacisnął klamkę i przepuścił kobietę przodem.
Od razu widać, do kogo państwo idą - rzucił przechodzący obok uzdrowiciel, spoglądając na ich szale.
— Jak on się czuje? — zapytała szybko kobieta.
Uzdrowiciel przystanął.
— Fizycznie całkiem dobrze. Coraz częściej spaceruje po swoim pokoju.
— A co z… — zaczął rudy mężczyzna.
Uzdrowiciel pokręcił głową.
— Bez zmian. Wczoraj rzucił dzbankiem w uzdrowicielkę dyżurną, bo zapomniała szalika.
— Dziękujemy - powiedział mężczyzna i uścisnął dłoń uzdrowicielowi.
W oczach kobiety pojawiło się rozgoryczenie, które po raz kolejny zdusiło w niej wszelką nadzieję.
— Trzeba czasu — szepnął rudzielec, przytulając ją.
— Chodźmy już…
Ruszyli w głąb korytarza, a na jego końcu skręcili w lewo. Zatrzymali się przed nieoznaczonym żadnym numerem czy nazwą pokojem. Kobieta wyciągnęła różdżkę, mruknęła Alohomora i otworzyła drzwi.
Drobny, czarnowłosy mężczyzna siedział nieruchomo na łóżku w sterylnie czystym pokoju. Jego wzrok utkwiony był w suficie, jednak po chwili przeniósł się na stojącą w drzwiach parę. Mężczyzna nabrał w płuca powietrza, zupełnie, jakby się czegoś przestraszył, jednak gdy spojrzał w okolice ich szyj, wypuścił je ze świstem.
— Cześć — odezwała się kobieta tonem, który tylko jej wydawał się beztroski.
Czarnowłosy wrócił do obserwowania sufitu.
— Jak się czujesz, stary? — zapytał rudy, przysuwając sobie i swojej towarzyszce krzesła.
— Przynieśliśmy ci owoce — powiedziała kobieta, wyciągając z torby banany, jabłka i pomarańcze.
Czarnowłosy spojrzał na nich swoimi zielonymi oczyma, w których kryło się uprzejme zdziwienie.
— Owoce — powtórzyła kobieta, wskazując je palcem.
Mężczyzna kiwnął z wdzięcznością głową i kontynuował oglądanie sufitu.
— Wiesz, Neville oświadczył się Lunie — zaczął rudzielec.
— Tak! Planują ślub za dwa miesiące — podchwyciła kobieta. — Luna jest naprawdę szczęśliwa.
— A Ginny rzuciła swoją posadę w Ministerstwie Magii, żeby móc pomagać Fredowi z jego interesem. My jeszcze jakoś się trzymamy, ale on, biedaczek, wciąż nie może się pogodzić ze śmiercią George’a, choć minęło już tyle czasu…
— Ron! Nie mów przy nim o takich rzeczach!
— A czemu nie?
— Bo… Bo nie! Jeszcze przypomni sobie coś niemiłego!
— Och, daj spokój! Przecież on i tak nas nie słucha!
Rudy mężczyzna wstał gwałtownie z krzesła i zaczął przechadzać się po pokoju.
— Hermiono, spójrz na niego! To warzywo!
— Nie mów tak! Harry, nie przejmuj się nim.
Czarnowłosy nazwany Harrym nie zwracał na parę najmniejszej uwagi.
Zza drzwi wyłonił się uzdrowiciel z niedbale przerzuconym przez szyję czerwono-żółtym szalem.
— Wybaczcie, ale muszę zabrać pana Pottera na badania. Chodź, Harry.
Uzdrowiciel podszedł do czarnowłosego mężczyzny i chwytając go pod ramię, postawił na równe nogi. Ten nie opierał się, tylko grzecznie, jak pięciolatek podążający z mamą za rękę do przedszkola, dał się poprowadzić do wyjścia.
Drzwi zamknęły się.
Kobieta wybuchła płaczem.
Mężczyzna podszedł do niej.
Przytulił.
— Ron, nie mogę patrzeć na niego w takim stanie!
— Spokojnie, Hermiono. Chodźmy do herbaciarni. Porozmawiamy.
Wyszli z pokoju i udali się do herbaciarni na piątym piętrze.
Usiedli przy okrągłym stoliku w niewielkim, dusznym pomieszczeniu. Zamówili herbatę. Milczeli.
— Nienawidzę tego szalika! — wykrzyknęła nagle kobieta, zrywając go z szyi i ciskając nim w podłogę.
— Ja też go nie lubię — powiedział cicho rudzielec.
— Ron, powiedz szczerze. Czy myślisz, że on kiedykolwiek wyzdrowieje?
— Nie wiem, Hermiono.
— Ale jak myślisz?
Mężczyzna milczał.
— No, odpowiedz mi wreszcie!
Spuścił głowę, uporczywie wpatrując się w kostkę cukru leżącą na spodeczku.
— Nie sądzę — mruknął w końcu.
***
Miesiąc później Hermiona przygotowywała się w swoim wynajmowanym mieszkaniu do odwiedzenia Harry’ego w szpitalu. Przeczesała przed lustrem brązowe włosy i uśmiechnęła się blado do swojego oblicza. Słyszała, że Harry’emu nieco się polepszyło. Chwyciła jeszcze czerwono-żółty szal i już miała wychodzić, gdy przez otwarte okno wleciała niewielka sowa i zrzuciła na stół kopertę, po czym odleciała.
Kobieta sięgnęła po list i otworzyła go.
Do Sz.P. Hermiony Granger
Ponieważ figuruje Pani w naszej kartotece jako osoba, z którą należy się kontaktować w sprawie pana Harry’ego Pottera, który od czerwca 1998 roku przebywa na oddziale zamkniętym szpitala św. Munga, z przykrością zawiadamiamy, że dnia 12 września 2000 roku wyżej wymieniony pacjent zmarł wskutek szoku po użyciu zaklęcia Drętwota. Zaklęcie to zostało użyte, gdy pan Harry Potter zaatakował dyżurną uzdrowicielkę.
Przesłuchanie świadków w sprawie formalnego ustalenia przyczyny zgonu odbędzie się dnia 25 września 2000 roku w Ministerstwie Magii.
Z najszczerszymi kondolencjami,
dyrektor szpitala - Hipokrates Smethwyk.
Pasiasty szalik wysunął się Hermionie z rąk…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Medea dnia Pią 23:27, 23 Gru 2005, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...
|
Wysłany: Pon 21:22, 22 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam...
Najpierw o treści. Zainteresowało mnie. Domyśliłam się, że są to wydarzenia po końcu starć z Voldemortem i połowa - albo przynajmniej część - bohaterów jest martwa (np. George), a Harry wylądował w szpitalu zkłopotami natury psychiatrycznej. Pomysł orginalny, bardzo mi się podoba, zwłaszcza ten element dotyczący szalików. Trochę mało prawdopodobna mi się wydaje śmierć po Drętwocie, ale w sumie wszystko jest możliwe.
Jeśli chodzi o styl... zaryzykowałabym stwierdzenie, że jeszcze go do końca nie wypracowałaś, ale jesteś na dobrej drodze. Jedyne co mnie raziło, to ciągłe, powtarzające się na początku słowo "oboje". Być może było to celowe - sama czasami korzystam z powtórzeń - ale tu chyba było tego ciut za dużo.
Wydaje mi się, że trochę pędzisz z akcją, ale może to być złudzenie - ostatecznie jest to przecież rodzaj wstępu do dalszych wydarzeń, prawda? Nie razi to jednak.
Ogólnie - zainteresowałaś mnie tym opowiadaniem. Będę czekać na dalsze części, bo chyba masz oryginalny pomysł. Zapowiada się ciekawie.
Pozdrowienia,
Cora
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Medea
Elf
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Zabrze
|
Wysłany: Pon 22:19, 22 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
"Szalik" to miniaturka z założenia i tego mam zamiar się trzymać, więc na dalszą część nie ma co liczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Paracelsus
Mugol
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Śro 13:03, 24 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Medeo droga,
czytałem już to opowiadanie na Forum Mirriel, ale z przyjemnością do niego powróciłem. Podoba mi się treść, to, że przyjaciele nie opuścili Pottera w chorobie, starali się z nim jakoś skontaktować, nie tracili nadziei.
Cóż tu jeszcze mozna powiedzieć ponad to, że prześlicznie wyszła Ci ta miniaturka o sile przyjaźni?
Pozdrawiam,
Paracelsus
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vilandra
Elf
Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 0:59, 25 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Lubię miniaturki, choć naprawdę trudno jest zawrzeć w krótkim tekście dużo emocji i często trafiam na jednoczęściowe fanficki bez przesłania, nie poruszające czytelnika, napisane tylko po to, żeby wkleić coś na forum. Według mnie Tobie udało się stworzyć bardzo dobry tekst.
Harry. Ostatnio coraz mniej lubię tego książkowego. A tutaj mi go żal. Biedny dzieciak. I ten szalik mnie poruszył. Taki drobiazg, ale mocno zapadający w pamięć. Z dawnego Harry'ego została tylko lojalność (?) wobec jego dawnego domu.
Hermiona i Ron dobrze przedstawieni. Nie przerysowani. Takimi mogę ich sobie wyobrazić.
I jeszcze wzmianka o śmierci George'a. Czytelnikom zostaje tylko snuć przypuszczenia, co dokładnio mogło się z nim stać. Jak znosi to Fred i reszta rodziny. Ale zwłaszcza Fred. Dobrze, że tak to zostawiłaś. Lubię sama próbować dopowiedzieć sobie część fabuły.
Gratuluję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ata
Vampire Council Member
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...
|
Wysłany: Czw 12:11, 25 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
szczerze mówiac, nie spodziewałam się takiego zakończenia. plus dla ciebie. nie zauważyłam literówek. kolejny plus dla ciebie. oryginalny pomysł. plus dla ciebie.
postawiłabym minusik za to, że takie krótkie, ale nie... to nie jest opowiadanie z caktegorii tasiemcowatych. ogółem: napisz coś jeszcze. czekam :P.
Atuś
ps. wkleisz tutaj "Swiętość" xD?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ann
Wojownik Światła
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z skądś na pewno.
|
Wysłany: Czw 12:44, 25 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Trudno jest ocenić miniaturkę, naprawdę.
Te opowiadanie czytałam jeszcze za czasów DK (;. Chyba skomentowałam nawet (;.
Podobało mi się. Szkoda tylko, że smutne zakończenie było. Hermiona zapłakana, Ron smutny, a Harry... prawie w grobie.
Dobrze przemyślany fick. Opisy realistyczne, więc łatwo można sobie to wszystko wyobrazić.
Orginalny pomysł, uczucia dobrze opisane ^^', ładnie napisane wszystko. Jednym słowem cud miód i orzeszki laskowe (;.
Pozdrawiam i weny życzę,
Rissi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...
|
Wysłany: Pią 1:01, 26 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Oj... nie przyszło mi do głowy, że może to być miniaturka. A to zmienia wiele rzeczy. Wtedy trzeba inaczej spojrzeć na pewne rzeczy.
Przeczytałam jeszcze raz.
I teraz zakończenie mnie poraziło. Nie wiem w jaki sposób mogę wytłumaczyć, co mi się w głowie porobiło. Nie wycofuję stwierdzenia, że coś mi tu w stylu nie pasuje (na prawdę nie wiem co) ale czuję się inaczej niż po przeczytaniu za pierwszym razem.
Może to kwestia niedopowiedzianego końca... tak, chyba tak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Oleczkha
Kappa
Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Ziemi(chyba ;D)
|
Wysłany: Sob 18:59, 27 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
To by bylo tak: Podobalo mi sie, aczkolwiek bylo smutne- a tego nie lubie. Ale porywa i to najwazniejsze.
eh, nie zamierzam się jakoś długo i wytrwale czepiać, ale mogłabyś napisac trochę więcej (;... Atuś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scale
Kappa
Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nibylandia
|
Wysłany: Wto 7:18, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
coz... tekst mi sie bardzo podobal chociaz nie lubie rzeczonych miniaturek. Strasznie podoba mi sie zakonczenie.I jest ono wywolane zarowno moim chorym stosunkiem do Harrego jak i nietuzinkowoscia i oryginalnoscia zakonczenia. JEst wspaniale, ludzkie i przedewszystkim bardzo prawdopodone. Bo ile razy mozna spotkac sie z groznym V. i wyjsc z tego bez zadnego uszczerbku na zdrowiu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AshTray
Charłak
Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: skądkolwiek
|
Wysłany: Sob 15:26, 22 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Trudno mi ocenić tak krótki tekst...ja wiem,to miniaturka,ale....
No dobra - pomysł oryginalny.Zakończenie dziwne.Bardzo.Nierealne.Potter umierający po Drętwocie?Ejjj....Bez przesady! Tak się z Voldemortem namęczył,a tu jedno proste zaklęcie( no niby na wycieńczony organizm,ale zawsze) i nagle ciach,po Potterze?
Bywało lepiej.
Ale i tak ogólnie na +
Pozdrawiam:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|